БелАз Белые Азиаты Прибайкалья 
ERBET
назад Dziekujemy Larisie Kononienko za przygotowany material.

Erbet – jesli to slowo tlumaczyc z turkmenskiego to oznacza ono – „Diabel, licho, nieczysta sila…”. Taka i ona byla przez cale swoje psie zycie, psem, ktorego szanowano za niezwykle mezny charakter, ktory laczyl w sobie cechy nieustepliwego wojownika, wysoki intelekt i swietne eksterierowe warunki.
Erbet byla wystawiana od 10-go miesiaca zycia do wieku 12 lat. Zawsze otrzymywala ocene „doskonala” i pozycje medalowa lub byla zwyciezca. W tym psie bylo cos osobliwego, czarodziejskiego. Wielu naszych znajomych nie wytrzymywalo jej surowego spojrzenia, choc dla swoich Erbetka byla najczulsza istota.

W 1990 roku przy kolejnych odwiedzinach w Turkmenii, nasz przyjaciel Kurban wiedzac, ze interesuja nas szczenieta obiecal pomoc. W najblizszych dniach w sprawach sluzbowych wybieral sie do „kiszlaka” znajdujacego sie na granicy z Afganistanem, a tam mieszkal czaban posiadajacy wlasnie szczenieta po swojej suce.
Kurban mowil, iz jak pierwszy raz zobaczyl matke szczeniat, podjezdzajac do stada owiec, to najpierw pomyslal, ze widzi bialego osla.
Mowil o niej jeszcze, ze to waleczny pies, na ktorej „rachunku” znajduje sie nie jeden zabity wilk, a nawet hiena. „Jezeli wezmiecie od niej szczenie, to bedzie ono wojownikiem, ktoremu nie bedzie rownych!” – mowil Kurban. Sluchalam Go, ale do jego slow nie przywiazywalam wielkiego znaczenia.
Wielokrotnie podrozowalam po Azji Srodkowej i udalo mi sie wysluchac wiele pieknych legend o psach wzrostem rownym cieleciu i o sile lwa. A o wieku psa juz dowiedziec sie bardzo trudno.
Pytasz „Ile lat ma pies?”. Odpowiedz: „W zasadzie nie wiem, gdzies kolo trzech...” Zajrzysz mu do mordy, a tam nawet zebow juz nie ma.
Mielismy znajomego - Aszyra, ktory posiadal psa. Przez wiele lat gdy przyjezdzalismy do Aszyra on zawsze nam tego psa proponowal. „Bierzcie go, to moj trzylatek Sakar – dobry Alabaj!”.
Sakar byl rzeczywiscie dobry, ale jego wiek mozna bylo porownac z wiekiem weteranow ostatniej wojny swiatowej. Dlatego piekne opowiesci Kurbana o przodkach Erbet puscilam jak to sie mowi mimo uszu, czego potem bardzo zalowalam.
W wyznaczony dzien Kurban przyniosl nam szczenie, ktore bylo biale, z szaro-jasnozoltymi plamami, tlusciutka, „mordziasta” suczka – juz wtedy miala to hipnotyczne spojrzenie.

W domu gdzie sie zatrzymalismy wszyscy byli milosnikami Azjatow juz „ze stazem”. Zaraz zaczeli po swojemu sprawdzac jak mocny system nerwowy ma szczeniak. Szarpali go za kark, podnosili za ogon, a szczenie meznie milczalo. Kurban zadowolony, ze nam oddal przysluge odjechal.
A wieczorem przyniesiono nam jeszcze jedno szczenie – rowiesnika, syna Orlana, zwanego na czesc ojca tez Orlanem.
Maly Orlaszka jak tylko sie oswoil z otoczeniem zaczal nasza „tlusta suczke” tak szarpac, ze ta zaraz schowala sie w kat proszac o litosc. Musielismy je rozdzielic w roznych pokojach.
„Takie sa i bajki o niezwyciezonych psach” pomyslalam.
Gdybym tylko wiedziala, co mnie czeka w przyszlosci…. A dlugo czekac nie musialam…

W tej podrozy nam sie bardzo udalo i przywiezlismy 23 sztuki CAO: Lame i Lostoczke (Jaskolke) bardzo mocne suki z linii Bialego Ekemena, Malucha (syna K.P.A. – Ekemena2) i jego syna, corke Sakara, corke Bialego Niedzwiedzia Belke, Gaplana – ostatniego syna Giok – Ekemena i szczenieta, wsrod ktorych bylo male chuchro „Kuzia”.
Byl on slabym szczeniakiem, ale chcielismy go zatrzymac, poniewaz pochodzil od bardzo dobrych rodzicow.
Kuzie wlozylismy do jednej torby z Erbetka i tak jechali, wtuliwszy sie przyjaciel w przyjaciela az do samego Iskitima (o tym jak sie umeczylismy przewozem w czworke tych wszystkich psow, to juz inna historia), ale wrocmy do Erbet.

Erbetka bardzo czule odnosila sie do Kuzi, bez konca go wylizywala, a kiedy wracala ze spaceru, zaraz pedzila na poslanie, upewnic sie co z Kuzi, czy sie aby gdzies nie zapodzial.
Kiedy Erbet skonczyla 2 miesiace przyszli do nas w gosci znajomi ze swoim 2-miesiecznym szczeniakiem, ktorego posadzono na poslaniu Kuzi.
Ze spaceru wrocila Erbet i to co sie stalo w nastepnych minutach wprawilo nas w stan szoku. Jak zawsze Erbi pobiegla sprawdzic co u jej ulubienca. Ale zobaczywszy tam obcego, wsciekle rzucila sie na niego i wczepiwszy sie szamotala nim z niepohamowana sila.
Z trudem, w trzy dorosle osoby uwolnilismy nieszczesnika. Czegos takiego w moim 12-letnim doswiadczeniu z Azjatami nie widzialam. Skora na szczenieciu byla doslownie porozrywana.

Drugi przypadek, ktory sklonil mnie do glebokiego namyslu i decyzji, aby natychmiast przystapic do tresury tego malego monstrum, zdarzyl sie kiedy Erbet miala : (6?) miesiecy.
Spacerowalismy po parku i nagle zobaczylam pedzacego w nasza strone psa-samca „owczarka wschodnioeuropejskiego”, ktory mial wsrod wlascicieli psow bardzo zla reputacje.
Jego wlasciciel lubil szczuc swojego psa, pies byl dorosly i bardzo agresywny.
Przestraszylam sie o Erbetke, zaczelam do niej biec, ale ona tez zobaczyla pedzacego psa i rzucila mu sie na spotkanie.
Widok na psy przyslonily mi krzaki, uslyszalam gluche uderzenie, ryk, potem dziki pisk i „zestaw przeklenstw” wlasciciela owczarka. To juz koniec z moim psem – pomyslalam, przedostajac sie przez krzaki do miejsca dramatu. Dobiegam i co widze? Na ziemi, lapami do gory, wrzeszczac niemilosiernie lezy pies-samiec, a na gorze „moje licho”, wczepiwszy mu sie w gardlo, miota nim raz w jedna, raz w druga strone.
Chlop biega dookola psow, przeklinajac mnie, na czym swiat stoi. Juz nie pamietam jak rozdzielilismy psy, ale owczarka i jego wlasciciela juz wiecej w parku nie widzialam.

Nie mozna powiedziec, zeby Erbi w jakis szczegolny sposob nienawidzila sie z psami-samcami. Z checia sie z nimi bawila, w „psi sposob” kokietowala. Ale jesli byla jakas „zawierucha” – to im dawala bardzo powazny odpor. Zdarzaly sie i przypadki konczace sie smiercia, a takie sytuacje mocno przezywalam, wymyslalam jej, bilam, ale wszystko na nic.
W takie chwile bardzo zalowalam, ze nie wysluchalam wtedy, w Turkmenii do konca opowiadan Kurbana o „rodowodzie”, przodkach Erbet.
Czasami wydawalo mi sie, ze ona nie jest psem, ale jakims szczegolnym rodzajem zwierzecia.

W tym czasie na naszym podworku zyly trzy owczarki srodkowoazjatyckie: 5-letni Dzois, przywieziony jako szczeniak z obwodu maryjskiego, 2-letnia Biczara, ktora dostala sie na Syberie w wieku 7 dni i 10-miesieczna Erbet. Trzeba powiedziec, ze w domu Erbet byla bardzo pokojowo nastawiona, przed Dzoisem i Biczara przewracala sie na plecy, lizala ich mordy.
Ani Dzois, ani Biczara nie wyrozniali sie specjalna checia do zabaw, byli raczej powazni, a nawet mozna powiedziec zamknieci w sobie. A kiedy Erbet juz ze swoim zabawami i zaczepkami przesadzala, to bywalo, ze sie jej za to dostawalo. Ona wtedy pokornie padala na plecy, jakby mowiac „wszystko zrozumialam – wiecej juz nie bede” i nawet nie probowala warknac.

Dziwilismy sie jaka z niej pokorna psina w domu, a jakie „zwierze” po za jego granicami.
Ale idylla nie byla wieczna. Pewnego razu, podczas kolejnej zabawy Biczara przewrocila Erbet, a ta przyjela poze uleglosci. Bicza powinna odejsc, ale ona widocznie zdecydowala sie „wzmocnic wrazenie” i jeszcze raz wczepila sie w szyje Erbet. To byl ostatni moment ich wzajemnych uprzejmych relacji miedzy soba.
Zaczela sie okrutna bojka, ani jedna z suk nie chciala sie poddac, a do momentu, kiedy nam udalo sie je rozdzielic, zdazyly juz sobie zadac powazne rany.
Eerbetka byla poraniona w rejonie barkow, skora doslownie trzymala sie na skrawkach, ale jak zobaczylam Bicze zrobilo mi sie slabo. Jej morda byla jedna miazga, widoczne byly kosci czaszki.
Po tej bojce Bicza i Erbet zostaly wrogami, serdecznie sie nienawidzily. Co moze byc interesujace, kiedy jezdzilismy na wystawy, suki lezaly obok siebie w przedziale pociagu, czy na pokladzie samolotu – jakby sie nie zauwazaly, ale wystarczalo im tylko wyjsc na peron…

Erbet rosla, doroslala, a my placilismy kary za jej „rozboje”. Miejscowi wlasciciele psow nazywali ja „Krwawa Mary” i kiedy pojawialismy sie w miejscach spacerow, wszyscy zgodnie rzucali sie, aby jak najszybciej zlapac swoje psy. A mozna takze podkreslic, ze i same psy nie spieszyly sie, zeby sie z nia zapoznawac.

Czasami mi sie wydawalo, ze ma ona zdolnosc hipnozy. Kiedy na jej drodze pojawil sie pies, ona zamieniala sie w „kobre”, korpus napiety, lapy szeroko rozstawione, ogon „az trzeszczy”, glowa wzniesiona bardzo wysoko i w takiej pozie zastygala.

W ciagu minuty ona jakby stawala sie dwa razy wieksza. Pare sekund takiej hipnozy, a potem blyskawiczny atak, potezny chwyt w okolicy ucha, rzut przeciwnika na plecy… Po takim upadku malo komu udawalo sie podniesc. Ona jak buldog dobierala sie do gardla, nie dajac najmniejszych szans wrogowi. Cala walke przeprowadzala milczaco. Miala swoja technike walki i niezwykla sile.
Psy sie jej baly – bywalo, ze rzucal sie jakis w jej kierunku, najczesciej z glupoty, ale nie dobiegajac zatrzymywal sie i podkuliwszy ogon szybko sie oddalal.

Byl taki przypadek, kiedy po zwyciestwie na wystawie, nas filmowala telewizja. I oczywiscie - ja w „paradnej” odziezy, pantoflach na obcasach, a przy moim boku godnie kroczy Ebert z medalami na szyi.
Przechodzimy przez prywatne osiedle, a tam przy jednym z domow, u otwartej furtki stoi kobieta, powiedzmy tak „nie najdrobniejsza”, jakies 120 kilo zywej wagi. Obok niej lapie swoje pchly srednich rozmiarow kundelek.
I wtem jego uwage przyciaga dzwoniaca nagrodami Erbet. Kundelek biegnie ze szczekaniem w nasza strone i zaczyna z halasem zataczac wokol nas kregi.
Ze wszystkich sil trzymam sie na obcasach, Erbet juz przyjela postawe „kobry”. Mowie do Erbet – „rownaj!”jak najsurowszym glosem i prosze wlascicielke, zeby zabrala swojego psa.
Ale wlascicielka wyraznie wzruszona odwaga swojego kundelka na moje prosby nie reaguje. Czuje, ze sil mi juz nie starcza, Erbi naprezona do granic wytrzymalosci i wtedy staje sie najgorsze – peka karabinczyk przy smyczy! „Pies” zobaczywszy, ze Erbet sie zbliza z wszystkich sil rzuca sie do pobliskiej furtki. Niestety, na jego drodze, w furtce stoi wlascicielka, pies decyduje sie przemknac pomiedzy jej nogami.
Kundelek sie przecisnal, ale Erbet utknela…
W tym momencie, zwabiony halasem, na ganek wychodzi mezczyzna. Wyobrazcie sobie jaki widok mu stanal przed oczyma: po podworzu pedzi na zlamanie karku ich kundelek, a za nim, wierzchem na wielkiej psinie pedzi jego zona…

Trzeba powiedziec, ze nigdy specjalnie nie szczulismy Erbetki, a na spacery wyprowadzana byla zawsze w kagancu. Ale zdarzenia z 1994 roku, zmusily nas do rozstania sie z wieloma moimi psami, w tym i z Erbet. Jej nowy wlasciciel Siergiej Siejmirakow wozil Erbet na rozne kynologiczne wystawy, a takze na psie walki. Jej przeciwnicy byli powazni i doswiadczeni. Pitty, Azjaty, Kaukazy, ale NIGDY nie przegrywala! Erbet walczyla do wieku 8,5 lat i zostala niezwyciezona.

Pewnego razu Siergiej zawiozl Erbet na walke z „bojowa” suka Kaukaza, ktora miala za soba juz 23 walki zakonczone jej pelnym zwyciestwem.
Wlasciciel kaukaza byl pewien swojego zwyciestwa i zazadal by stawka walki wynosila 1000 dolarow. Wyprowadzili psy na ring, odpieli obroze i psy ruszyly sobie naprzeciw. I wtem „bojowa” suka kaukaza pada przed Erbet na plecy, pokazuje jej brzuch, probuje liznac morde Erbet.
Zazwyczaj tak zachowuja sie szczenieta przy spotkaniu z doroslym psem, jakby mowiac „Nie dotykaj mnie, jestem mala i slaba”. Ale, zeby tak zachowywal sie dorosly, walczacy pies…
W tej sytuacji zglupieli nie tylko ludzie, ale i sama Erbet. Stala, jak skamieniala, w swej wynioslej pozie i zachlystywala sie warkotem. Wlasciciel kaukaza krzyczal, rozkazywal zezrec, zabic, podnosil ja i rzucal w strone Erbet. Po tym Erbet dobrze ja poszamotala, ale Kaukaz znowu padal i pelzal przed nia na brzuchu. Tak to przy zgodnym smiechu wszystkich widzow, Erbet wygrala 1000 dolarow.

Jest opinia, ktora nie raz mozna uslyszec, ze psy „walczace” nie nadaja sie do ochrony i nie atakuja ludzi. Erbet obalala ta opinie. Ona takze, w razie koniecznosci szla na czlowieka.
Byla psem bardzo spokojnym, w domu bez potrzeby nie szczekala, jak sie to mowi – ani widac, ani slychac. Ale wejsc na podworze, kiedy tam byla Erbet nie mogl nikt! Dom i wszyscy jego mieszkancy byli dla niej swietoscia. Do tego doskonale wiedziala, kogo nalezy zaatakowac natychmiast, a kogo ostrzec warkotem.

Mielismy taki przypadek. Z Uzbekistanu przyjechal do nas kolega AbdulAziz, a z nim jego znajomy, uznajacy, ze psy powinny byc tylko na lancuchu. Bylo on bardzo niezadowolony, ze musi nocowac z psem pod jednym dachem.
Zapewnialismy go, ze jest nauczona nie gryzc, a pokazane medale nieco uspokoily naszego goscia.
Ale noca zdarzyla sie rzecz nastepujaca. Gosc wstal „za potrzeba”, wyszedl z sypialni i tu jak z pod ziemi ukazala sie Erbet. Milczaco obnazyla kly i zaczela isc w jego kierunku. On sie cofal, ona na niego nastepowala. Doszli tak do kanapy, gdzie mezczyzna byl zmuszony usiasc. Erbi tez wlazla na kanape, zwalila sie calym cialem i pokazala zeby w „usmiechu” przestraszonemu gosciowi.
Rano zobaczylismy siedzacego na kanapie, wpol sparalizowanego, calkowicie pozbawionego mowy Uzbeka, a obok , polozywszy morde na jego ramieniu siedzi Erbet. Zobaczywszy nas pomerdala ogonem, zeskoczyla z kanapy i wygladalo jakby mowila „No to swoja misje wypelnilam, teraz samemu prosze sie tym zajac”. Po jej odejsciu mezczyzna jeszcze jakis czas siedzial nieruchomo i jak oczarowany powtarzal „O, tak przestraszylem sie, ten pies ma bardzo wielkie zeby!”. Wtem przypomniawszy sobie nagle po co w zasadzie wstal w nocy, jak kula wylecial na podworze wymyslajac na przemian po rosyjsku i uzbecku nam, Syberii i Abdul Azizowi.

Erbet byla absolutnie nieustraszona. Nie bala sie ni wody, ni ognia. Eksplozje petard tylko ja rozdraznialy. Pewnego razu, zima podpita mlodziez dla dowcipu rzucila zapalona, swiszczaca petarde. Za sekunde ich smiech zamienil sie w placz.

Kiedys przyszlismy z Erbet na miejsce gdzie byl prowadzone zajecia ZKS. Psy byly przywiazane w okregu, a pozorant biegal od jednego do drugiego psa, starajac sie dopracowac chwyt. Przywiazalem Erbet do drzewa i ona obserwowala zajecia. Psy rwaly sie na uwiezi i ze szczekaniem rzucaly w strone pozoranta. Erbet spokojnie spogladala na to co sie dzieje, wydawalo sie ze jej to nie interesuje. Ale to tylko tak sie wydawalo. Pozorant podszedl w naszym kierunku i niespodziewanie zamachnal sie na mnie. W jednej chwili wszystkie cztery lapy oderwaly sie od ziemi, a szczeki Erbet zamknely sie na jego ramieniu.
Szarpniecie i 85-kg mezczyzna byl zbity z nog. To zdarzylo sie tak szybko, ze nie bylam przygotowana na taki rozwoj sytuacji, a Erbet juz pomagajac sobie lapami podciagala cialo czlowieka pod siebie.
Po moich zabraniajacych krzykach, przestala szarpac pozoranta, ale puscic go nie zamierzala.
Zdecydowalismy sie na odwrocenie jej uwagi za pomoca innego psa z grupy, Balu corke Biczary, bardzo do matki podobnej.
Dopiero z jej pomoca udalo nam sie uwolnic tresera-pozoranta. Pozniej przyznal sie on, ze mimo wieloletniego doswiadczenia w takiej sytuacji byl po raz pierwszy. Mowil –„To bylo odczucie jakbym byl w piekle”.
Erbet byla swietnym ochroniarzem i zadnych dowcipow w tej dziedzinie nie uznawala. Zawsze byla w gotowosci do ochrony, w kazdym miejscu.

Trzeba zauwazyc, ze przy tej jej calej zlosci, nigdy nie atakowala malych i bezbronnych. Czule odnosila sie do malych szczeniat i kociakow, byla troskliwa matka. Raz nawet razem ze szczenietami wykarmila syjamskiego kociaka.
A juz do dzieci miala szczegolny stosunek. Tolerowala wszystkie ich psoty i figle.

W 1992 roku wracalismy z wystawy na Bialorusi. Wylot sie opoznial i my przywiazawszy wpierw Biczaru i Erbet do metalowego ogrodzenia ulozylismy sie wygodnie na lawce naprzeciw nich. Zmeczone psy zwinely sie i zaczely drzemac pod minskim sloneczkiem. Wtem jakas wewnetrzna sila zmusila mnie do otwarcia oka. Obok Erbet stalo dziecko, moze 2-3 letnie.
Ona lubila dzieci, ale teraz pies spal, co moze zrobic, jeszcze po meczacym i napietym dniu?

Co robic? Krzyknac? Sprowokuje agresje. Biec do dziecka?
A wtem dziecko z calej sily klepie psa po glowie zabawka. Erbet doslownie wzbija sie w gore, gotowa do obrony, ale zobaczywszy przed soba dziecko uspokaja sie.
Z ulga westchnelam. Podbiegla mama mruczac cos o zarazie i robakach, pochwycila dziecko i razem sie oddalili. Erbet dalej kontynuowala przerwany odpoczynek.
Sila systemu nerwowego jest zdumiewajaca! Pies natychmiast ocenil sytuacje i roznice pomiedzy nami, ludzmi!

Na zakonczenie chcialabym podkreslic ze, jezeli weszliscie w posiadanie psa, ktory ma w rodowodzie Erbet, to prosze bardzo dokladnie sie przygotowac do bardzo powaznego wychowania swojego psa.
Swoj charakter, dazenie do walki i w niej wytrwalosc przekazala licznym ze swoich dzieci, wnukow czy prawnukow. Przykladem moze byc jej corka Hajbat, czy syn Drakula, bedac przekazanym do hodowli, zyjac tam 1,5 roku, zostaly posluszne tylko i wylacznie swojemu poprzedniemu wlascicielowi.
Osoby nie bedace tym wlascicielem, probujac podporzadkowac sobie jakos psa, zlamali na nim nie jedna lopate, wybili zeby, ale „zlamac” Drakule sie nie udalo.

Po czterech latach rozlaki znow zabralismy Erbet do siebie, miala wtedy 8,5 lat. Przezyla 12,5 roku i kazdy dzien z nia byl niepowtarzalny. To byl pies, ktory wszystko robil z calym sercem i sila: walczyl do konca, bronil do zapomnienia. Kochala cala swoja psia dusza. ERBET byla AZJATA, a to mowi wiele! Jestem wdzieczna Larysie Kuzniecowej i Gudzew Korbanowi za ten prezent, jakim byla dla nas Erbet przez te wszystkie lata!
Autor L.Kononienko m. Iskitim


Dziekujemy Justynu Jachimczyk za perevod Artykuly na polsku yazyk
вверх
гл.сайта
© Copyright Sh Design Group, 2003
Hosted by uCoz