06:12 27.07.2006
Azjaci lubia placki. Aromat goracego chleba, chrupiaca, przypieczona skorka, ktora lamie sie rekami, zapach ziaren sezamu na rumianym „srodeczku”. Upieczony w „tandyrie” chleb o wygladzie placka jest jednym z symboli ojczyzny dla mieszkancow Azji Srodkowej.
Te gigantyczne psy, znane od glebokiej starozytnosci byly praojcami angielskich dogow, szwajcarskich bernardynow i hiszpanskich mastifow. Do Europy dostaly sie z gor i pustyn Sredniej Azji podczas Wielkiej Wedrowki Ludow. Wsrod Azjatow wyrozniamy „Kazacha” – stiepniaka (ze stepow), „Alapara – Kirgiza” – gorala i „Alabaja- Turkmena” – psa z goracych pustyn.
Dzieki swemu niezwyklemu ksztaltowi, morda Azjaty zawsze wyglada jak usmiechnieta. On umie smiac sie z calej duszy, az cale jego cialo drga i pomrukuje jakby mowiac: No, gospodarzu, ale dales!”
Tego nie nauczysz tresujac. Z Azjata trzeba razem zyc. Jak z dzieckiem. Jego trzeba wplesc w tkanine rodziny, gdzie on z swojego wyboru lub po naleganiu wlasciciela zajmie swoje miejsce.
Azjata nie jest wydelikacony: z zachwytem tarza sie w sniegu, uwielbia kapac sie w lodowatych gorskich rzeczkach, pasie stada pod promieniami palacego slonca przy temperaturze prawie szescdziesieciu stopni.
Zewnetrznie to ogromny, kosmaty, flegmatyczny "tiepsa-tiebranmas" (w tlumaczeniu z uzbeckiego - "niewzruszony").
Nawet na powazniejsze zdarzenia obok reaguje tylko dlugim ziewnieciem i pelnym wyrzutu spojrzeniem: „Gospodarzu, zawsze przekraczasz przeze mnie, no to i niech goscie tak zrobia.” Ale kiedy jest potrzebna jego ochrona Azjata natychmiast wstaje, a dokladnie podnosi sie z szeroko rozstawionymi i naprezonymi wszystkimi czterema lapami, obnazywszy potworne kly, nastroszy siersc i zastygnie jak skala. Przy tym gdzies z jego wnetrza dochodzi i narasta falami ryk takiej potegi i sily, ze po prostu po plecach chodza mrowki.
Walczyc bedzie Azjata z wrogiem na smierc i zycie, w pelnym znaczeniu tych slow. W walce nie czuje bolu, nie meczy sie, a swoimi ogromnymi szczekami moze nawet przegryzc peciny konia. Co zreszta bylo utrwalone na wschodnich miniaturach. Pewnego razu w gorach widzialem jak roczne szczenieta wskakiwaly na grzbiet spokojnie pasacych sie oslow. Udawalo im sie przejechac wierzchem na osle ze sto-dwiescie metrow, „smiejac sie przy tym cala geba” i „dzielac sie wrazeniami” z innymi szczenietami.
Najczesciej Azjata jest ogolnie przyjazny w odniesieniu do innych psow, od razu polezie sie z nimi zapoznac i pobawic. Z boku moze to wygladac tak, ze chce rozerwac psa na czesci, a potem proponuje zeby teraz jego gonic.
A teraz o „paszczy”. Azjata uzywa jej nie tylko do jedzenia. Paszcza jest jego „reka”, reka ktora stara sie „uscisnac” dlon gospodarza, „przestawic” i poogladac rzeczy ktore wlasnie przyniosl do domu, prowadzic za lejce konie. Uderzyc morda , glowa moze zarowno mocno, jaki i potrafi dotknac bardzo czule, nie zostawiajac sladow. Zadziwiajacym jest jak Azjata umie „myc sie jak kot”. Polazlszy w blota, usmarowawszy sie az po same uszy, Azjata kladzie sie i zaczyna dokladnie wylizywac. Nawet morde lapa myje, jak kotek! To mu potrafi zabrac i cala godzine, ale po tym znow jest czysty.
Dorasta Azjata cale dwa lata. I caly ten czas biega po podworzu niby slon albo niedzwiedz; wali i rozbija wszystko co mu stanie na drodze. Cale te dwa lata przygotowuje sie do roli wojownika i mysliwego – ugania sie i poluje na wszystko co lata, pelza, chodzi i skacze. A takze przymierza sie do roli groznego ochroniarza i nianki. Lubi kiedy po podworku pelzaja dwu-trzyletnie ludzkie „szczenieta”, ale nie probuje bawic sie z nimi. A z starszymi dziecmi prowokuje zabawe w gonitwe i „walke”. Podczas zabawy nawet najmniejszy Azjata moze czlowieka zbic z nog. Jesli sie za bardzo rozbryka nie nalezy go uderzac po ciele dlonia czy kijem. Takie „postukiwanie” przyjmie jako zaproszenie do dalszej zabawy, ale juz twardszej/silniejszej. Zdecyduje, ze teraz i on moze uderzac swoja ciezka glowa. Wydoroslawszy Azjata pozostaje pogodnym i wesolym. W okresie dorastania zachowuje sie jak ludzki nastolatek: obraza sie, „pyskuje”, broni swojej wolnosci i niezaleznosci. A kiedy jest ukarany szczerze cierpi w glebokiej samotnosci.
Swoja „rodzine” Azjata dzieli na „gospodarza-przywodce”, „mame”, „tate” i wszystkie pozostale „szczenieta” rowne z nim w hierarchii.
I lubi, lubi placki. To juz widac od dwudziestego – trzydziestego dnia zycia. Maluch jest mniejszy od kota, niczego nie widzi wpolslepymi oczkami, niczego jeszcze nie moze jesc, tylko mame ssie, ale czujac zapach goracego placka zaczyna dygotac i wstaje. Chwiejac sie na slabych lapkach odchodzi za plackiem daleko od mamy.
A jesli dac mu placek, pies ostroznie wezmie go w zeby, wdziecznie merdnie ogonem i szybko uda sie na „miejsce”, gdzie polozy sie, dokladnie uchwyci placek przednimi lapami i zacznie nie spieszac sie „smakowac”. Azjata nigdy nie zawarczy nad miska. Z jego paszy mozna zabrac i kawalek miesa i smakowita kosc szpikowa, ale nie placek!
W gorach, w trakcie marszu, Azjaty bardzo latwo wyzywic. Jest praktycznie wszystkozerny. Mieso zdobedzie sobie sam: Jaszczurki, koniki polne, zaby. Jeszcze i z "rodzina" sie podzieli. Przy czym zabe napewno dziewczynie w reke wsunie, a potem dlugo bedzie sie „smiac” z jej pisku i „dzielic sie wrazeniami” z gospodarzem. Juz od poczatku nalezy Azjate przyuczac jak „zywnosc” moze byc dla niego jedzeniem, a jaka przyjacielem lub wlasnoscia gospodarza. Na przyklad kotka sasiada jest przyjacielem z dziecinstwa, a kury wlasnoscia gospodarza.
Naturalny instynkt pasterza w Azjacie budzi sie sam. Nawet w warunkach miejskiego mieszkania. Moze on na przyklad „zapedzac” krzeslo „w zagrode”, ktora wskaze gospodyni.
W gorach z czabanami (pasterzami) i na pustyniach Azjaty zyja w jasno ulozonej hierarchii. *** Istnieje o Azjatach ogromna ilosc legend i opowiadan. Oto i jedna z nich.
Pewnego razu kirgiski czaban ze swoim synem pasl kolchozowe stada owiec na wysokogorskich pastwiskach w wawozie Alajskoj doliny. Rzecz sie dziala u podnoza szczytu imienia Lenina. Pod wieczor, jak zwykle psy zebraly owce w jedno ogromne stado, poprowadzily je w dol wawozem. I tu chlopiec poslizgnal sie i zwichnal noge, a kon uciekl przestraszywszy sie czegos. Jeden z psow podbiegl do chlopca, obwachal go i pomknal w dol po zboczu w pogoni za stadem. Zaczal padac snieg. Maluch pozostal sam. Plakal z bolu i strachu, wymyslal na glupie psy. Oto nadszedl moj koniec – pomyslal. Zaraz zrobi sie ciemno, zjedza go wilki, albo po prostu zamarznie. Chlopiec zasnal umeczony placzem.
Obudzil sie maluch od stukotu konskich kopyt. Konia gnaly dwa otarne psy, a dwa inne „pasly” (pilnowaly) wilka, nie dopuszczajac go do chlopca i do konia, ale i nie wdajac sie z nim w walke.
Podprowadziwszy konia do chlopca, psy same (!) domyslily sie, ze dziecko nie bedzie w stanie samodzielnie wspiac sie na niego i podprowadzily konia do wielkiego glazu. Chlopiec pokustykal do wielkiego kamienia i juz z niego dostal sie na siodlo. Pozna noca, dotarlszy do rozrzuconych po zboczu namiotow, chlopiec zrozumial dlaczego nikt nie zauwazyl jego nieobecnosci. Wszyscy dorosli byli pijani z okazji przybycia „gosci” – inzynierow, geologow, alpinistow. Zostawiwszy dziecko obok kobiet, psy „naradzily sie” z wilkodlawami z innych stad i odeszly „rozprawic sie” z wilkami. Szczegolnie nalezy podkreslic, ze owczarek srodkowoazjatycki nigdy nie staje sie morderca: nawet jesli gloduje, choruje na wscieklizne, albo walczy z czlowiekiem w obronie swojego gospodarza, nigdy nie gryzie czlowieka smiertelnie. A najbardziej Azjaty lubia uzbeckie placki. Fiergana.R, Dildor Kurbanowa (Taszkient), 21.07.2006 Dziekujemy Justynu Jachimczyk za perevod Artykuly na polsku yazyk
|